Friday, March 19, 2010

Castelvecchio

Wczoraj wieczorem byliśmy jeszcze trochę pozwiedzać. Najpierw odwiedziliśmy Balestrino, opuszczony po trzęsieniu ziemi klasztor, który chyli się co raz bardziej ku ruinie. Ciekawe tam musi być po zmierzchu... Potem kawałek dalej zajechaliśmy do Castelvecchio. Niesamowite miejsce, miasteczko zbudowane wokół zamku jest niczym wykute w skale, wąskie przejścia, strome schody, cisza, zero komercji. Wszytko pochodzi z 1142 roku. Cudo!

W piątek zebrałem się szybko z rana, żeby zdążyć przed zapowiadanymi przelotnymi deszczami i pojechałem zobaczyć dwa słynne podjazdy wyścigu Milan - San Remo; Cipressę i Poggio. Same podjazdy trudne nie są, ale, jak zawsze, wszytko zależy od tempa, a zapewne jedzie się bardzo szybko... Będę miał odniesienie na jutro :) Na wybrzeżu co raz więcej kolarzy, mijałem nawet Annę Szafraniec i Marka Galewicza z JBG2. Sama jazda wybrzeżem wydaje się, że powinna być po płaskim, ale szczerze mówiąc to płaskiego tam niewiele. Co chwile przylądki zwane z włoska capo skutecznie urozmaicają teren wymuszając, czy się tego chce czy nie, interwałową jazdę. Dziewczynom, które zdecydowały się na wypad w kierunku Melongo trochę dolało. Po obiedzie jeszcze jedna krótka sesja sprinterska.

No comments: