Friday, October 28, 2011

2011 słowno-muzycznie

Podium Izery Tour
Podkreślałem to już kilka razy, ale wydaje mi się to jednym z najważniejszych czynników decydujących o tym, że ten sezon mogę zaliczyć do udanych. Udało się cały rok przejechać bez żadnej kraksy. Można by  powiedzieć, że to nic takiego, ale jednak doświadczenia ubiegłych lat uczą, że każda wywrotka bardzo mocno odbija się na dyspozycji. Pewnie oprócz czysto fizycznych aspektów pojawia się też jakaś blokada psychiczna i potem ciężko jest znowu wrócić na wysoki poziom. Teraz zawsze już będę rozumiał tłumaczenie zawodników, nawet zawodowców, że wypadek w okresie przygotowawczym czy już w trakcie wyścigu ma olbrzymi, negatywny wpływ na wynik sportowy. A co do sezonu 2011...

Nareszcie udało się coś wygrać! Dotychczas wpadały jakieś bardzo lokalne czasówki, ale zwycięstwo w wyścig ze startu wspólnego obstawionego ogólnopolską (a czasami i ogólno-środkowoeuropejską :P) stawką do tej pory było poza zasięgiem. Czasami był to wynik pecha, a pewnie częściej braku doświadczenia, przysłowiowej nogi i tej, trudnej do opanowania, umiejętności wygrywania. Teraz się udało i to nawet nie raz :D Żeby znowu nie powstała powieść-rzeka to wymienię tylko te rzeczywiście wygrane zawody, czyli pierwsze miejsca open.

Nowy Sącz
Zaczęło się od wygranej na kultowej Równicy w pierwszym maratonie drugiej edycji RoadMaraton, potem był dość słabo obsadzony maraton w Srebrnej Górze, pierwsza wygrana w wyścigu masters w Bielinach, chyba najprzyjemniejsza wygrana w wyścigu Izery Tour i seria czasówek na koniec - Strbske Pleso, Miechów, Sułoszowa.

Oprócz tego było jeszcze kilka niezłych wstępów, po których nie mogę mieć do siebie pretensji o brak starań. Zakończone wygraną w kategorii maratony w Parczewie oraz Lanckoronie, przyzwoite występy na Tour de Pologne Amatorów, w Roznavie i Road Trophy. Ogólnie 9 pierwszych miejsc (w tym 7 open), 3 drugich i 2 na trzeciej pozycji. Wytrwała jazda przez cały rok przyniosła też sukces w klasyfikacji generalnej RoadMaraton.

Były oczywiście też takie imprezy, których bardzo mi szkoda... Defekt na Jarnej wyeliminował mnie z walki. Choć i tak przy panującej wtedy aurze byłoby bardzo ciężko. Podobnie Tatry Tour... Z powodu aury w ogóle zrezygnowałem ze startu. A zawód, bardziej etyczny, pozostał po tegorocznej edycji Pętli Beskidzkiej.

Infrasettimanale Classico
Oprócz samego ścigania bardzo ważny jest ten czas przed. I tak treningowo ten rok również wypadł okazale. Zimowy obóz w słonecznym Calpe, spinning we Flexie, treningi na Cichym Kąciku, wczesnoporanne katowanie okolicznych podjazdów i  jesienny początek inicjatywy IC. Rok zamknie sie pewnie ponad 21 tys. km. Na zakończenie były badania wydolnościowe z w miarę dobrymi rezultatami, które później wrzucę, jak dostanę całe opracowanie.

Na przyszły rok trzeba sobie podnieść poprzeczkę. Na pewno odnowić licencję i wystartować w kilku wyścigach elity. Jeśli się uda "wyczarować" rower do jazdy na czas to start w MP, również w górskich. Szanse na efektowny wynik są oczywiście skąpe, ale na efektywny to już można liczyć ;) Oprócz tego trzeba będzie bronić tego, co udało się wywalczyć w tym roku i szukać okazji do nowych doświadczeń. Wyzwań na pewno nie zabraknie!

Na koniec, za cały sezon pragnę podziękować za wsparcie i kibicowanie. W szczególności firmie Tines wspierającej finansowo Bikeholików, firmie Mobile Experts i wszystkim, którzy trzymali kciuki i dopingowali na kolarskich trasach.

Sunday, October 16, 2011

gliwickie siódemki

Wczoraj zaliczyłem ostatni start w tym sezonie. Wiem, że robi się nudno, ale była to kolejna, już czwarta z rzędu, czasówka. Tzw. "Gliwickie Siódemki", czyli jazda wzdłuż autostrady na pokręconej pętli na dystansie 7777 metrów. W porównaniu z dwoma wcześniejszymi czasówkami, do tych zawodów podejście zawodników już było dość poważne, rolki, trenażery, rowery do jazdy na czas... Nic tylko się cieszyć, że bez "takiej" napinki, na zwykłym rowerze szosowym udało się dojechać na 3 miejscu open, 9 sekund za uczestnikiem tegorocznego Tour de Pologne Pawłem Bernasem i 4 za startującym w pełnym rynsztunku czasowym Remigiuszem Rolskim.

Dziękuję Wszystkim za urodzinowe życzenia. Te publiczne i te prywatne, jak coś się nie spełni wiem kogo ścigać ;)

Monday, October 10, 2011

powrót króla :P

Po ubiegłorocznej detronizacji dokonanej ręką, a raczej nogą Bartka Janowskiego ;) w tym roku zwycięstwo w czasówce Bikeholików przypadło znów w moim udziale.

Chciałem poprawić rekord trasy, który 2 lata temu ustaliłem na równe 30 minut, ale nie udało się. Wyszło o 38 sekund za dużo jazdy :/ Za zimno trochę było, w końcówce już aparat oddechowy się przytykał i charczał. Trzeba wymienić na nowy model, albo trochę odrestaurować przez najbliższy czas jakimś porządnym złocistym płynem. Niemniej jednak średnia powyżej 40 i drugi czas w historii - nie jest źle :P

Sunday, October 2, 2011

poprawka na Widnicy

Wczoraj odbyła się druga edycja miechowskiego Pucharu Widnicy, czyli sprintu pod górę. 1200m i niespełna 100m w pionie jazdy indywidualnej na czas. Udało mi się obronić zeszłoroczny tytuł, choć czasy w tym roku były dużo lepsze i wszyscy byli zdecydowanie bliżej siebie. Choć patrząc na dystans do pokonania różnice i tak były znaczące. Nowy rekord do pobicia 3 minuty 9 sekund. Za rok atakujemy barierę 3 minut ;)