Monday, September 29, 2014

na fali

Tres ganas para polacos en España este fin de semana :P

Mamy mistrza świata - wielkie brawa dla Michała Kwiatkowskiego, a nam tex udało się wygrać. Mi po raz pierwszy w tym roku wyszło wszystko zgodnie z planem. Zawody w Maracenie pozwoliły poczuć dlaczego warto być w Hiszpanii. Padało! To nietypowe, ale jednak. Można powiedzieć ze chwilami nawet lalo, wiec można było się poczuć jak w domu. Na szczęście to tutaj zdarza się rzadko. Tramo libre na dwóch nie za długich podjazdach zwiastowało dla mnie, ze najważniejszy będzie... zjazd miedzy nimi. I tak było! Tym razem nie odpuściłem, choć na śliskiej drodze klika razy zakręty pokonywałem bokiem. Ostatni kilometr dość mocno pod gore wystarczył, ze mocnym, równym tempem na kreskę wjechać jako pierwszy. Dorotka wśród pan nie miała równych po raz kolejny.

Poza tym, kontynuujemy proces zadomawiania się w Maladze. Odwiedziliśmy stadion La Roselada. A okazja była dobra - raz urodzinowa niespodzianka dla Dorotki, dwa mecz z Barcelona. Sam mecz w porządku, choć bez bramek, na trybunach raczej piknikowa atmosfera. Nie ma takiego prawdziwego młyna znanego mi z wiślackiej dziesiątki.

Wczoraj jeszcze wykorzystaliśmy darmowe zwiedzanie w muzeum Picassa. Venga! Vamos!

Friday, September 19, 2014

somos los malagueños

Mija już drugi tydzień jak zawitaliśmy do Malagi. Wszystko dzieje się bardzo szybko i już tylko patrzeć a trzeba będzie się przenosić do własnego domu. Tego na razie powolutku szukamy.

Ja zacząłem prace w Riplife i muszę przyzwyczaić się do trochę innego stylu pracy. Bardzo dużo code-review, kosztem mniejszej ilości czystego kodowania. Ale tez nowe technologie. Bawiąc się Java 8 przypominam sobie Scale. W porównaniu z Gibraltarem kultura pracy niebo wyższa.

Rowerowo tez same dobre wiadomości. Chociaż na razie mieszkamy w centrum, po kilku minutach można łatwo znaleźć się już w górach i ciupać 14-15 kilometrowy podjazd na Fuente de la Reina. Po niespełna godzinie od wyjścia z domu jesteśmy na 900m n.p.m. :)

Oba weekendy, które spędziliśmy w Maladze,a raczej w okolicach, były wyścigowe. Najpierw Huetor Tajar, a potem Cabra i oba występy zakończone "con exito", bo w sumie przywieźliśmy 4 nowe pucharki. Dorotka dwa razy zwyciężyła wśród pan, a ja w Huetor Tajar bylem 4 open, a w Cabrze drugi w masters 30. W walce z elita skończyłem 13-sty.

Teraz może trochę spokojniejszy weekend. Ale nie odpuszczamy jeszcze...

Monday, September 1, 2014

Málaga

Zostały trzy dni. Nasz następny życiowy przystanek to Málaga. Zobaczymy, tym razem może uda się zapuścić korzenie nieco głębiej...

Na pożegnanie z okolicami Gibraltaru odwiedziliśmy Tarifę i Alto Penas Blancas. Tym razem z wiatrem w plecy. I tak ma być! Na wiatr w plecy liczymy przez kolejne tygodnie. Teraz pakowanie i przeprowadzka. Na razie do centrum Málagi, do firmowego apartamentu, potem do czegoś innego, może swojego.

A ostatnie dni w pracy wykorzystuje na zabawy technologiczne.