Wednesday, February 24, 2016

on-site camp

Podobnie jak rok temu, zaraz po zawodowym peletonie odwiedzającym Andaluzję, także i my zaczniemy szosowy sezon. Podobnie jak rok temu, w niedzielny poranek w Cabrze. A dzień wcześniej mam do odebrania nagrodę dla najmłodszego (sklasyfikowanego wg regulaminu ;)) uczestnika zawodów cicloturista w prowincji Cordoba.

W zeszłym tygodniu wykorzystując bonusowy urlop z ubiegłego roku udało mi się pobuszować po otaczających Malagę górkach. Akurat trafiłem na tydzień "najgorszej" pogody od kilu tygodni, ale i tak przez 12 dni (w tym 3 w pracy) udało się pokonać ponad 1000 km i 13 km w pionie. Jest dobrze.

A zmagałem się z huraganowym wiatrem, który notabene przegonił trochę zawodników w Almerii, arktycznym zimnem, śniegiem na przełęczy Słońca i niby mgła, rzadkim zjawiskiem calima, gdy słońce zakryte jest warstwą pyłu naniesionego z Sahary.

W sobotę byliśmy zobaczyć czasówkę rozgrywana podczas Ruta del Sol i z bliska widzieliśmy późniejszego triumfatora - Valverde. Chapeau bas!.

Odliczamy też wstecznie do, tym razem wspólnego, urlopu miedzy Almeria a Murcia, podczas którego też uda się trochę postartować :)