Tuesday, June 28, 2016

sierra nevada chill out

Zawsze chciałoby się mieć więcej. Ale zawsze też trzeba mierzyć wysoko, bo bez tego więcej na pewno nie będzie. Mierząc wysoko trzeba również być przygotowanym na upadki i, co ważniejsze, na wyciąganie z nich wniosków na przyszłość.

Czerwiec obfitował w górzyste starty i dawało to nadzieję na dobre rezultaty. Jednak rzeczywistość była trochę inna i większą część miesiąca zabrała nauka wyciągania wniosków. Trasa trzech szczytów w Gergal i ultra dystans La Indomable kosztowały mnie wiele wysiłku, tak że trzy dni po zawodach w Berja ledwo co moglem wjechać pod górkę do domu... Moje wyniki też dużo poniżej oczekiwań.

Coś drgnęło dopiero w Almunecar na zawodach Cota 1200, a już całkiem dobrze było na Sierra Nevada Limite. Co prawda nie udało się obronić wygranej na dystansach 'Oro', ale w tym roku stawka była też dużo mocniejsza. Jednak z tego ostatniego startu i całego pobytu w górach jestem zadowolony. Tym bardziej, że Dorotka czuje się lepiej niż w zeszłym roku, co widać też po wynikach i na domowej półce z pucharkami ;)

Tegoroczny sezon kolarski zbliża się powoli do końca. We wrześniu jedziemy na podróż poślubną, której de facto nigdy nie mieliśmy. Jedziemy zobaczyć jeszcze wyższe góry.

Thursday, June 2, 2016

pack filler

Spokojniejszy okres majowy wykorzystaliśmy na weekend wysokogórski :). Tylko 2 dni, ale w Sierra Nevada oznaczało to około 260 km i ponad 7 km przewyższenia. Mam nadzieje, że to jakoś zaprocentuje, bo w ostatni weekend zaliczyłem swoje pierwsze zawody z cyklu Copa Espana Masters i mogę powiedzieć tyle, że udało mi się je przejechać, wypełniając grupę. 120 km w 3 godziny po pagórkach w okolicy Cordoby, z cieknącym nosem od alergii. Już wiem, o czym pisał Peter Stetina. Ale... Mamy czerwiec, leczymy się i będzie dobrze.