Tuesday, September 29, 2015

La Calahorra i hiszpańskie Alp d'Huez

"Almeria II" doszła do skutku, tym razem było dużo bardziej intensywnie. Właściwie to almeryjską ziemie bardziej poczuliśmy fizycznie, niż ją podziwialiśmy kulturowo. Wszakże kultury też nie zabrakło. Odcinek taki trzeba przypisać jednak prowincji Granada i miejscowości La Calahorra, gdzie spędziliśmy dwie weekendowe noce.

La Calahorra znana jest głównie z zamku, którego zdjęcia na tle ośnieżonych gór Sierra Nevada można spotkać w wielu miejscach rozsianych wokół tego pasma górskiego. Wydaje się jednak, że mało kto wie, gdzie ów zamek się rzeczywiście znajduje. Łatwo go przeoczyć pędząc autostrada łączącą Almerię i Guadix. Forteca jest jednak unikatowa, a do tego bardzo fotogeniczna. Co dziwne regularne zwiedzanie odbywa się tylko we środy... My mieliśmy szczęście, bo w sobotnie około południe zamek odwiedzała grupa ludzi, którzy przybyli do La Calahorry na wesele. Z zewnątrz budowla wygląda na użytek czysto militarny, w środku jednak znajduje się renesansowych dziedziniec podobny do tego na Wawelu. Zamek jest teraz własnością prywatną, kupiony został przez któregoś z hiszpańskich arystokratów, aby ochronić go przed wywozem do Stanów.

Na niedzielny dzień zaplanowaliśmy start w zawodach ze startem z Gergal w Almerii z trasa po Sierra de las Filabres. Tylko 3 podjazdy, tylko 116 kilometrów, a w tym prawie 3km przewyższenia. Bylo co jechać. Niestety, żeby liczyć się w ścisłej czołówce, trzeba też umieć zjeżdżać jak kamikaze. Trasa okraszona była podjazdem na Alto de Velefique, takie andaluzyjskie Alp d'Huez. Droga niczym waż wije się nawet dłużej niż w wersji francuskiej.

Na zakończenie odbyliśmy krótki spacer po centrum Almerii.

Wednesday, September 23, 2015

Almeria I

Po długiej przerwie w końcu mieliśmy okazje na krotki wypoczynek. Okazja była super, bo urodzinowa. Także i sam wypoczynek, choć bardzo aktywny, udał się wyśmienicie.


Najpierw dwa dni byliśmy w miejscowości Berja u wrót La Alpujarra almeriense w urokliwym hotelu w samym środku miasta. Miasteczko jest małe, wiec można je obejść spokojnie w jeden dzień. Pozostały czas wykorzystaliśmy na eksploracje okolicznych szos. Odwiedziliśmy mi.in. znane już nam Haza del Lino.

W sobotę zawitaliśmy do stolicy prowincji. Centrum Almerii bardzo ładne, choć też bardzo nieduże. Na pewno potrzebują jeszcze czasu, żeby miasto mogło bardziej rozkwitnąć turystycznie. Już samo przejście na Alcazabe lub Murallas de San Cristobal wiąże się z odwiedzeniem mniej "ciekawych" uliczek miasta, a część wykopalisk w samej Alcazabie zostało zasypanych z powrotem z powodu braku funduszy. Mimo wszystko, to co mają do zaoferowania pozwala z całą pewnością polecić taka wyprawę.

W końcu w niedziele, mieliśmy trochę ścigania na Green Tour Koppert. Podczas trzech tramo libre zawitaliśmy ponownie do miasteczka Berja, odwiedziliśmy Mirador del Vicar znany nam z pewnego sylwestra i zakosztowaliśmy szaleńczego sprintu w El Ejido..

Po najbliższym weekendzie będzie "Almeria II" jeśli tylko pokonamy przeciwności ;).


Monday, September 7, 2015

ciągle pada

Ha ha! No prawie. Dziś mamy chyba pierwszy prawdziwie deszczowy dzień (a może tylko poranek) od polskich wyborów na prezydenta. Kiedy to było...? Ale w sumie mamy szczęście, bo gdyby wczorajsze burzowe prognozy się sprawdziły małe zawody organizowane w miejscowości Nerja nie zależałyby do najprzyjemniejszych. Zawody małe, bo właściwie składały się z dojazdu do podjazdu, 11km pod górę i powrotu na paelle. Podjazd akurat nie taki jak lubię. Rampas duras poprzeplatane falso piano. Dla mnie 4 miejsce w kategorii i 7 open, Dorotka zwycięża wśród dziewczyn.

Tydzień wcześniej podobnie krótko, ale zgoła inaczej. Odwiedziliśmy już stare śmieci. W Algeciras, koło portu, odbywało się kryterium po 2km pętli. 20 okrążeń w niespełna godzinę... Trening perfekcyjny po okresie bez cotygodniowego ścigania.

A w domu, ostatnio oprócz kucharzenia co raz więcej bawimy się w ogrodników.