Wednesday, November 28, 2012

sumowanie

Podobno listopad to miesiąc podsumowań. Jesteśmy już prawie u końca roku, a też jest jeszcze chwila na snucie planów na przyszłość - no to pora moje małe sumowanie.

Przez rok zmieniło się naprawdę dużo. Patrząc z boku zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem był ślub,  a patrząc tak od środka to to, co do tego ślubu doprowadziło. Miłość. Po ślubie nie było żadnego wpisu tutaj, sam nie wiem czemu... Chyba najważniejsze napisałem wcześniej.

Zmieniła się też praca. Pożegnałem mobilnych ekspertów na rzecz bankowców w melonikach. Zobaczymy jak to będzie, na razie rozkręca się powoli.

Rowerowo rok był dość dziwny. W sumie trochę rozczarował, ale złożyło się na to kilka czynników niezależnych i nieplanowanych, jak wypadek i też trochę spraw ważniejszych... Niemniej jednak było kilka sukcesów i miłych wygranych, jak ta na Galicja Maraton. Z planów niezrealizowanych to na pewno nieudana obrona generalki w Road Maraton i słabe Road Trophy. Na pierwsze decydujący wpływ miał początek sezonu, który przez wypadek z kwietnia trochę straciłem, na drugie to sam nie wiem. Jakoś po czerwcowym szczycie formy później było gorzej.

Przebiegi w tym roku nie będą tak imponujące jak w zeszłych latach. Rok zamknie się pewnie w okolicach 16 tysięcy kilometrów.

Nie, nie smędzę. Ten rok był zupełnie inny niż wszystkie poprzednie. Lepszy. We dwoje.