Friday, December 23, 2016

cazadores del pavo

W związku z tym, że mój Doduś zabiera mi wszystkie tematy nie mam się co rozpisywać :P, więc tylko krótkie podsumowanie przedświątecznych wydarzeń.

Tradycja wyścigów o indyka przypadała nam bardzo do gustu i w tym roku też nie omieszkaliśmy zaliczyć tylu ile się tylko dało. Niestety, pogoda nie była łaskawa. Na zawody w Moron nie udało nam się dojechać, a nawet dobrze wyjechać z domu - odwiedził nas temporal i mieliśmy mała powódź.

Później już było ciut lepiej. Doduś sam był w Los Barrios na starych śmieciach i przywiózł z powrotem pierwszego dorodnego indyka. Ja oszczędzałem na jakiś dodatkowy dzień urlopu.

Kolejne zawody w Marbelli, na głównej ulicy miasta przy sztucznym, świątecznym świetle miały swój urok. Doduś ponownie wygrywa wśród pań  i mamy kolejnego indyka :). Ja zaliczyłem dobry trening - 40 km w lekko ponad godzinkę.

Na deser zostały zawody z metą na podjeździe do miejscowości Competa. Znów pogoda dała trochę w kość, bo mżyło przez pierwsza część zawodów. dorotka tym razem odpuściła, dając się wykazać innym, a ja próbowałem sił na "sprinterskim" podjeździe. skończyło się na trzecim miejscu w masters 30 i 10-tym open.

W tym tygodniu prawie relaks :) Dwa dni w Sierra Nevada na pełnym etacie, z krótką przerwą na obiad, na nartach.

Wesołych Świąt!