Wednesday, August 26, 2015

la vuelta

Hiszpańską Vuelte rozpoczęliśmy w Sierra Nevada na podjeździe na Hazallanas, na tradycyjnych już zawodach organizowanych w Guejar Sierra. Mimo najlżejszego przełożenia, jakie w życiu miałem na szosie podjazd pokonywałem zygzakami. Chyba za mocno na początku i pomimo prowadzenia gdzieś do połowy, potem ciężko się oddychało i skończyło się na 3-cim miejscu. Po zawodach mieliśmy pierwotnie jechać do Marbelli na czasówkę drużynową, ale koniec końców skończyliśmy w Pradollano wdychając górskie powietrze :)

Prawdziwa Vuelta rozpoczęła się więc dla nas w niedzielę w Alhaurin de la Torre, które było miejscem startu drugiego etapu. Dorotka prawie kupiła rower Pozzovio, zrobiliśmy trochę fotek i pojechaliśmy do Pizzary, żeby jeszcze raz zobaczyć przejeżdżający peleton. Na wizytę w El Chorro było za późno, gdyż wieczorem Dorotka miała prywatną wizytę lekarską połączoną z kolacją.

Dużo słońca podczas weekendu nie podziałało na mnie najlepiej, gdyż w poniedziałek ledwo zwlekłem się z łóżka. Kłopoty żołądkowe... Sił wystarczyło tylko na to, żeby zjechać kawałek i zobaczyć jak peleton będzie jechał przez Malagę. Ani na Reine, ani na finisz już nie stykło.

Monday, August 10, 2015

pod górę

Czas wakacji i tropikalnych upałów to też czas rożnych, krótkich zawodów, które w skrócie można opisać jako naparzanie pod gorę :)

W ostatnich tygodniach był wjazd na Fuente de la Reina, potem dni sportowe w Istan pod Marbella i ostatnio podjazd pod Canillas de Aceituno. Wszystkie trudne, z szybkim dojazdem do właściwego podjazdu w tłoku i ogniem od początku. Nasza kolekcja trofeów rozrosła się o kilka kolejnych. Cały czas trzeba się uczyć. Taki podjazd na Istan na przykład, zwycięzca pokonał z średnią 35 km/h. Nie będąc na czele peletonu od początku bardzo ciężko jest potem gonić.

A bardziej wakacyjnie, razem z odwiedzającymi nas teraz rodzicami odwiedziliśmy Camino del Rey.