Monday, March 29, 2010
Sunday, March 28, 2010
@home
Piątek jeszcze we Włoszech pozwolił popatrzeć na morze przy mocniejszym wietrze. Wodna lśniła się całą paletą morskich barw :) W sobotę rano jeszcze zaliczyłem szybki, mocny trening z wjazdem pod Arnasco, gdzie zjeżdżaliśmy w jeden z pierwszych dni pobytu. W sumie treningi na włoskiej ziemi zamknęły się w 1537,24 kilometra w trochę ponad 54 i pół godziny i coś między 22 a 23 kilometrów w pionie :D
Friday, March 26, 2010
po deszczu też
No to zaliczone już mam chyba wszystkie możliwe warunki pogodowe. Wczorajsza trasa pierwotnie miała mieć długość między 140 a 150 km. Po drodze okazało się, że niezbędne będzie wydłużenie... i cały trening zamknął się w prawie 170 km. Piękny podjazd za miejscowością Roviasca nagle się skończył i trzeba było zawrócić i pojechać główną drogą. Tym razem trasa była trochę bardziej płaska, tylko 2200 metrów w pionie :P Po drodze zaliczone podjazdy pod Altare, Cosseria, Montezemolo i na Colle San Bernardo (stamtąd też jest fotka, choć oczywiście nie z wczoraj). Od Garessio w mżawce, ostatni zjazd trochę ekstremalny.Ostatnie trzy dni to w sumie prawie pół tysiąca kilometrów po górach w mocnym tempie :D Dzisiaj pogoda odpoczynkowa, więc powoli zaczynamy przygotowywać się do powrotu.
Wednesday, March 24, 2010
przełajowo
Tuesday, March 23, 2010
w chmurach
A w ogóle, od początku pobytu, czyli przez 11 dni mam już trochę ponad 1100 km i prawie 40 godzin treningu :)
Friday, March 19, 2010
primavera
Wczoraj wykorzystując dzień przerwy udaliśmy się do San Remo na metę wiosennych Mistrzostwa Świata - wyścigu Milan - San Remo. Rano pogoda nie specjalnie sprzyjała kolarzom. Już nad morzem mrzało, więc wyżej na pewno musiało mocniej padać, co też potwierdziło się na mecie. Wszyscy byli mocno ulepieni błotem i kurzem. W San Remo święto. W lokalnej knajpce wszyscy wiedzą, o co chodzi, u wejścia pytają czy to już Poggio. Po wyścigu pospacerowaliśmy między team'owymi autobusami i porobiliśmy trochę fotek. Na metę zajechał nawet Mario Cipollini, tym razem swoim Audi Q7, żeby promować swoje rowery i rozdać trochę autografów.
Dzisiaj pogoda jeszcze nie najlepsza, ale zapowiadanych deszczów brak, więc mocny trening zrobiony. 8 razy Capo Mele :D Po obiedzie szykuje się jeszcze jedna mocna sesja. Jest dobrze!
Dzisiaj pogoda jeszcze nie najlepsza, ale zapowiadanych deszczów brak, więc mocny trening zrobiony. 8 razy Capo Mele :D Po obiedzie szykuje się jeszcze jedna mocna sesja. Jest dobrze!
Castelvecchio
Wczoraj wieczorem byliśmy jeszcze trochę pozwiedzać. Najpierw odwiedziliśmy Balestrino, opuszczony po trzęsieniu ziemi klasztor, który chyli się co raz bardziej ku ruinie. Ciekawe tam musi być po zmierzchu... Potem kawałek dalej zajechaliśmy do Castelvecchio. Niesamowite miejsce, miasteczko zbudowane wokół zamku jest niczym wykute w skale, wąskie przejścia, strome schody, cisza, zero komercji. Wszytko pochodzi z 1142 roku. Cudo!W piątek zebrałem się szybko z rana, żeby zdążyć przed zapowiadanymi przelotnymi deszczami i pojechałem zobaczyć dwa słynne podjazdy wyścigu Milan - San Remo; Cipressę i Poggio. Same podjazdy trudne nie są, ale, jak zawsze, wszytko zależy od tempa, a zapewne jedzie się bardzo szybko... Będę miał odniesienie na jutro :) Na wybrzeżu co raz więcej kolarzy, mijałem nawet Annę Szafraniec i Marka Galewicza z JBG2. Sama jazda wybrzeżem wydaje się, że powinna być po płaskim, ale szczerze mówiąc to płaskiego tam niewiele. Co chwile przylądki zwane z włoska capo skutecznie urozmaicają teren wymuszając, czy się tego chce czy nie, interwałową jazdę. Dziewczynom, które zdecydowały się na wypad w kierunku Melongo trochę dolało. Po obiedzie jeszcze jedna krótka sesja sprinterska.
Thursday, March 18, 2010
rybki
Wczoraj mieliśmy dzień odpoczynku, niezbędny do zregenerowania sił na dalsze treningi. Wybraliśmy się zobaczyć największe włoskie miasto w okolicy - Genuę. Celem numer jeden było akwarium z żyjątkami z różnych mórz świata. Jak ktoś lubi oglądać zwierzątka to nawet fajne ;) Można było sobie jakieś ciekawostki poczytać przy okazji, np. o rekinach kanibalach, zjadających się nawzajem przed "właściwym" narodzeniem czy rybach, które rodzą się jako osobniki żeńskie a po 10-12 latach przepoczwarzą się w osobniki męskie... Samo miasto jakiegoś wielkiego wrażenia na Krakusach nie robi :PDzisiaj powrót do kolarskiej rutyny i mocny trening po górach, prawie 130 km i ponad 3 km w pionie. W sumie 6 przełęczy, Giogo di Tirano, Colle Scravaion, 3 razy Croce di Tornassa i Colle S. Bernardo, gdzie na wysokości prawie 1000 m n.p.m. jest elektrownia wiatrowa.
Tuesday, March 16, 2010
próbujemy gór
A wczoraj parę mniejszych
Sunday, March 14, 2010
o 180 stopni
Wednesday, March 10, 2010
itegracyjna białka
A wypada tak, że ten tydzień w ogóle mi się trochę skrócił. już w piątek obieram kierunek na Włochy!
Subscribe to:
Comments (Atom)