
Po sobotnim maratonie w Ustroniu noga nie chodziła zbyt lekko, ale że wyścig rozgrywany praktycznie za rogiem to wypadało się stawić. Zacząłem sobie z tyłu i przez pierwsze 4 okrążenia musiałem gonić... bo jakoś nie wszyscy chyba się spodziewali, że to jednak wyścig ma być :) Potem raczej w kołach, kilka skoków. Na 4 okrążenia przed metą nawet taki konkretny, ale pech chciał, że akurat straż na sygnale jechała i kazali się zatrzymać... Na przedostatnim spore zamieszanie, kraksa i potem już atak na kreskę. "Podjazd" był za krótki, więc sprinterów wszystkich nie urwaliśmy, a i ryzykować na ostatnim zakręcie było bez sensu, więc ostatecznie wyścig skończyłem szósty i 3-ci w kategorii.
Całkiem udanie zatem ten weekend wypadł :D Teraz jeszcze gratisowy basenik.
No comments:
Post a Comment