Thursday, March 13, 2014

patanegra y patacabra - z nóżki na nóżkę, czyli pierwszy rok na Gibraltarze

Dokładnie rok temu autem zapakowanym po dach wyruszaliśmy w nieznane. Szybko, prędzej, wysyłanie rzeczy, pakowanie, ostatni dzień w pracy i pojechaliśmy... Teraz też się pakujemy, ale w zgoła odmiennych nastrojach - jedziemy na krótkie wakacje w Sierra Nevada. Czyli chwila, wciąż tam jesteśmy?  Tak się składa, że tak. Trochę daleko, ale poza tym nie mamy na co narzekać. Jeszcze nie wiadomo, co dokładnie przyniesie jutrzejszy dzień, ale pewnie zostaniemy w okolicy jeszcze troszeczkę.

Ten rok minął nam szybko, nowe miejsce, mnóstwo nowych rzeczy, tych materialnych i tych takich nie do końca uchwytnych... Bogactwo kultury, krajobrazów, kuchni, nowy język, przyjaźni ludzie. I słońce. Tak! Wszystko to sprawia, że czas leci bardzo szybko, ale i przyjemnie.

Z nóżki na nóżkę? Patanegra to najlepszy jamon, w którym tutaj bardzo zasmakowaliśmy. Dosłownie czarna noga, bo jest to udziec czarnej świni specjalnie hodowanej na ten cel. Jak w prawdziwej hiszpańskiej rodzinie jamon wisiał u nas na ścianie, a potem z ceremoniałem został rozpieczętowany i skonsumowany. Nie trwało to zakładanych kilku miesięcy, ale trudno było się oprzeć. Patanegra to też nagroda, w postaci jamon oczywiście, którą otrzymałem za zwycięstwo na Alto Penas Blancas. "Nóżka" ta spina więc dużą część tego, co doświadczyliśmy tutaj.


Dla równowagi mamy też drugą nogę - patacabra - nogę kozy. La Patacabra to pierwszy wygrany wyścig na hiszpańskiej ziemi w okolicy, z którą mamy bardzo miłe wspomnienia. W Sierra de Grazalema mój Doduś obchodził 30 urodziny dochodząc do siebie po skoku z samolotu. Kozica, jak i u nas, symbolizuje też góry, a tych tutaj jest pod dostatkiem. Cały czas jeszcze śmieję się z Dorotki, gdy wspominamy jej stare wyobrażenia o Hiszpanii. Plaża, lenistwo i słońce? No nie bardzo.

Rowerowo zatem był to rok bardzo udany. Dorotka po problemach zdrowotnych powróciła do wyśmienitej formy i zaskoczyła pewnie niejedną hiszpańską kozicę. Na półce stoi w sumie z lekka 20 pucharków. W tym roku, jeśli się uda, spróbujemy parę razy bardziej ambitnych startów w licencjonowanych zawodach.

Do pracy tutaj też chyba już przywykliśmy. Mañana rulez. Tak jak wspomniałem nie wiadomo, co będzie jutro, ale na razie na celowniku mamy mistrzostwa świata w Brazylii. Ale na razie trzeba się jechać dotlenić ;)

Hasta luego!

No comments: