Ten rok minął nam szybko, nowe miejsce, mnóstwo nowych rzeczy, tych materialnych i tych takich nie do końca uchwytnych... Bogactwo kultury, krajobrazów, kuchni, nowy język, przyjaźni ludzie. I słońce. Tak! Wszystko to sprawia, że czas leci bardzo szybko, ale i przyjemnie.
Z nóżki na nóżkę? Patanegra to najlepszy jamon, w którym tutaj bardzo zasmakowaliśmy. Dosłownie czarna noga, bo jest to udziec czarnej świni specjalnie hodowanej na ten cel. Jak w prawdziwej hiszpańskiej rodzinie jamon wisiał u nas na ścianie, a potem z ceremoniałem został rozpieczętowany i skonsumowany. Nie trwało to zakładanych kilku miesięcy, ale trudno było się oprzeć. Patanegra to też nagroda, w postaci jamon oczywiście, którą otrzymałem za zwycięstwo na Alto Penas Blancas. "Nóżka" ta spina więc dużą część tego, co doświadczyliśmy tutaj.

Dla równowagi mamy też drugą nogę - patacabra - nogę kozy. La Patacabra to pierwszy wygrany wyścig na hiszpańskiej ziemi w okolicy, z którą mamy bardzo miłe wspomnienia. W Sierra de Grazalema mój Doduś obchodził 30 urodziny dochodząc do siebie po skoku z samolotu. Kozica, jak i u nas, symbolizuje też góry, a tych tutaj jest pod dostatkiem. Cały czas jeszcze śmieję się z Dorotki, gdy wspominamy jej stare wyobrażenia o Hiszpanii. Plaża, lenistwo i słońce? No nie bardzo.
Rowerowo zatem był to rok bardzo udany. Dorotka po problemach zdrowotnych powróciła do wyśmienitej formy i zaskoczyła pewnie niejedną hiszpańską kozicę. Na półce stoi w sumie z lekka 20 pucharków. W tym roku, jeśli się uda, spróbujemy parę razy bardziej ambitnych startów w licencjonowanych zawodach.
Do pracy tutaj też chyba już przywykliśmy. Mañana rulez. Tak jak wspomniałem nie wiadomo, co będzie jutro, ale na razie na celowniku mamy mistrzostwa świata w Brazylii. Ale na razie trzeba się jechać dotlenić ;)
Hasta luego!
No comments:
Post a Comment