Friday, July 12, 2013

sierra nevada

Za nami pierwsze małe wakacje podczas gdy pracujemy na Gibraltarze. Krótkie, ale za to bardzo treściwe. Jeszcze kilka miesięcy temu zastanawialiśmy się czy Dorotka po zeszłorocznych przygodach będzie w stanie pokonać trudności górskich podjazdów Sierra Nevada... Pokonała! I to jak :)

W sobotę był wyścig. Start w Pradollano, czyli na ponad 2000m n.p.m. i zaliczanie okolicznych podjazdów. Główna droga jest zrobiona tak, żeby mogły wyjechać na górę ciężkie samochody dojeżdżające do stacji narciarskiej, ale to boczne potrafią być strome. 92km i prawie 3km w pionie. Start, jak dla mnie, trochę nie fair. Miał być zneutralizowany zjazd do Granady i dopiero stamtąd ściganie, a wyszło tak, że po zjechaniu na dół miałem pewnie z 10-15 minut straty do czołówki. Pozostało gonić i gonić. Ostatecznie dojechałem w okolicach 20-tego miejsca open i 10-ty wśród tych którzy przyjechali na 2 dni. Dorotka 3-cia wśród kobiet.

Drugi dzień to wjazd na Veletę. Z Granady (ok. 730m n.p.m.) pod szczyt drugiej co do wysokości góry w sierra Nevada na trochę ponad 3000m n.p.m.. Około 35km non-stop pod górę. Skończyłem 12-ty open i 5-ty w etapówce, co dało też 5-te miejsce w generalce po dwóch dniach. Zwycięzca trasę pokonał z średnią prędkością ponad 20km/h... Mi wyszło ponad 17. Niestety ostatnie kilometry po bardzo zniszczonej drodze, często po pisaku i kamieniach.Na zakończenie dostaliśmy z Dorotką (która w generalce po dwóch dniach była 2-ga) na spółkę statuetkę dla klubu 'mas lejano' :)

Kolejne dni to zwiedzanie Granady (Alhambra, katedra) i parę przejażdżek po okolicy. Odwiedzili nas moi rodzice, więc mieliśmy miłe towarzystwo, dodatkowy doping i kilka fajnych sesji foto.


Powyższe zdjęcia ze strony photodeportes.com [1] i [2]

No i nasze piękne :)

Większa galeria będzie wkrótce.


No comments: