Monday, July 1, 2013

jamon

To były chyba jedne z najdziwniejszych zawodów w jakich brałem udział. Zapowiadało się od początku, że będzie to krótkie i intensywne ściganie, bo pierwsza edycja "cicloturisty" w Esteponie miała w planie tylko 30km, z których jednak ponad połowa miała wieść na Los Reales przez przełęcz Alto Penas Blancas, gdzie będzie finisz jednego z etapów tegorocznej Vuelty. Krótko mówiąc z wysokości morza na ponad 1000m n.p.m..

Zaczęło się planowo. Pilotowany przejazd przez miasto, rundka przez centrum i jedziemy do góry. Tu lekka konsternacja - nadal jedziemy za autem... co prawda pod górę, ale zdecydowanie za wolno. Co chwile trzeba puszczać korby. I tak około 10km... Na ostatnim "wypłaszczeniu" na podjeździe samochód w końcu odjechał do przodu i rozpoczął się finisz. Jak się okazało meta była na Penas Blancas, więc prawdziwego ścigania było raptem kilka kilometrów.

Równym tempem udało się dogonić harcującego Hiszpana ciągnąc za sobą kolegę ze Szkocji. Nie spodziewałem się, że finisz będzie na przełęczy, więc finiszować nie finiszowałem. Szkot zachował się jednak fair i nie wyskakiwał z koła w ostatniej chwili. I tak - wygrałem. Kilka zdań do kamery przy pomocy kolegi ze Szkocji, który coś po hiszpańsku potrafił powiedzieć, krótki zjazd do Dorotki kończącej podjazd i na dół do miasta.

Nagrody za taki mały wyścig fajne. Uroczy pucharek albo bardziej obrazek lokalnego wyrobu i prawdziwy udziec wieprzowy - Jamon :). No i klasycznie - pealla na koniec.


No comments: