Monday, September 17, 2012

przekraczając próg

Pięknie to było powiedziane. Każde kolejne wyzwanie, nawet największa trudność powinna być brana jako próg, który trzeba pokonać, żeby wkroczyć do lepszego świata. Nie ważne na jakiej płaszczyźnie to będziemy rozpatrywać. I tak wiara w to, że idziemy ku dobremu jest najważniejsza.

W sobotę, po miesięcznej przerwie w startach pojechałem do Rajczy, żeby jeszcze spróbować coś powalczyć w RoadMaratonie. Niestety sam. Ale ważniejsze było, że trzeba było poszukać uśmiechu i pozytywnej energii na najbliższy czas. To się na pewno udało - wracałem uśmiechnięty i gotowy się dzielić radością.

Sam start w sumie całkiem udany. Co prawda na jakieś 20 km przed metą opuściły mnie siły i walkę o wyższą pozycję musiałem odpuścić, ale i tak byłem zadowolony. Dawno  nie przejechałem takiego dłuższego kawałka w przyjemnej pogodzie i przy dobrej współpracy. Co prawda niektórzy musieli się szybko nauczyć jazdy na podwójnym, ale potem szło już bardzo sprawnie i szybko :) Trasa nie była zbyt górska, bo najbardziej mnie wymęczyły hopki i wiatr, ale taki urok tamtych okolic. Jedyny minus to początek. Gdy na odcinku "rozprowadzającym" po podjeździe na Kotelnicę najpierw karetka nie mogła uciec przed peletonem, a potem niby nową drogę tarasowały koparki ją wykańczające, a ten nowy asfalt pokryty był błotem i kamieniami...

Na koniec sezonu standardowo chyba będzie kilka czasówek, bo w Bieszczady tego roku też już nie ma po co jechać.

No comments: