Tuesday, June 26, 2012

czeski raj(d)

Drugi tydzień z rzędu zawitaliśmy do Nysy. Tym razem bardziej na spokojnie, bo bez bardzo napiętego kalendarza startowego. W piątek rano po przygotowaniu i odebraniu z podkrakowskiego Wertykala nowego śmigacza Dorotki udaliśmy się od razu w drogę. W Nysie powitały nas muchy :P Jest tam jakieś ich zatrzęsienie...

Piątek i sobotę w większości spędziliśmy miło w rodzinnym gronie z przerwami na testowanie nowego rowerka i załatwianie formalności na przyszłość.

Na niedzielę zaplanowaliśmy start w Pogranicze Tour rozgrywanym w ramach Decathlon Challenge. Do Prudnika, gdzie usytuowany był start było bardzo blisko, więc nie musieliśmy też spieszyć się rano, co na ten spokojniejszy weekend pasowało jak ulał.

Trasa wyścigu była poprowadzona głównie po stronie czeskiej, co było strzałem w dziesiątkę, bo drogi tam są rzeczywiście rewelacyjne. Gdy tylko przejechaliśmy granicę wydawało się, że wkroczyliśmy w całkiem inny świat. Zawody, górka za górką, przemijały bardzo przyjemnie. Nie za stromo, w większości równiutko, szybko do góry, szybko w dół, dobra współpraca na płaskim. Młodsi zawodnicy, którzy na początku namawiali się na finisz jakoś gdzieś zostali z tyłu... Na ostatnim podjeździe pod Kopę Biskupią została nas trójka. Jeszcze mocna współpraca na ostatnim płaskim odcinku z Przemkiem Szlagorem i na asfalcie pojawia się "500". Ząbek w dół i ogień - "To chyba meta". Jestem na hopce, meta jeszcze kawałek w prawo... "Przewaga jest wystarczająca." - ręce w górę! Było trochę dalej niż "500", ale udało się. Wracam do bazy zawodów biorę trochę zapasów i czekam na Dorotkę, która zaraz nadjeżdża. Mamy podwójne zwycięstwo!

Wracamy jeszcze na obiad do Nysy. Ucałowania na drogę i wyruszamy do domu. Teraz trzeba troszkę odpocząć :)

No comments: