Sunday, September 18, 2011

doliną popradu

O górskich wyścigach w kalendarzu masters już kiedyś było... Tym razem wydawało się, że dwa w miarę długie podjazdy pozwolą na zawiązanie jakieś konkretnej akcji, ale koniec końców na finiszu pojawiła się 40-osobowa grupa hartów (z rodzynkiem w postaci Pauliny Brzeźnej), w której większość jechała na siebie.

Akcji próbowałem sporo, już od początku starałem się zabrać w dobrą ucieczkę, ale nie miałem szczęścia - peleton wszystko kasował. Na podjazdach na Krzyżówkę i Boguszę też coś chciałem zrobić, ale nie było chęci ze strony najmocniejszych zawodników do współpracy. Finisz odpuściłem, takie szaleństwo nie dla mnie. Pewnie jakby droga była dwa razy szersza to i tak finiszowanie byłoby całą szerokością... Ale wyścig naprawdę fajny, super zabezpieczenie, piękna pogoda, dobre towarzystwo. Ze startu ostrego lekko ponad 100 km w dwie i pół godziny. Mam nadzieję, że w przyszłych latach dojedzie do skutku utrudnienie trasy dodatkowymi podjazdami w okolicach Krynicy.

No comments: