Thursday, June 5, 2014

z tarczą

Nie do końca wiedziałem, czego się spodziewać po wyścigu Vuelta a la Subbetica, ale teraz będąc już bogatszy o wydarzenia weekendowe mogę śmiało powiedzieć, że był to występ w wyższej lidze, jeśli nie ekstraklasie kolarstwa masters.

Wyścig składał się z 3 etapów. Pierwszy odbył się w piątkowe popołudnie na około 80 km pętli wokół Priego. Profil wskazywał, że trasa jest raczej płaska i, że można się spodziewać wysokiego tempa. Trasa wcale płaska nie była, ale tempo za to według oczekiwań. Nie całe 2 godziny jazdy i zaciskanie zębów, żeby nie strzelić z grupy. Peleton był napędzany przez grupę przyszłego zwycięzcy Orquin. Madrytczycy pokazali siłę, długimi odcinkami jechaliśmy po hopkach w dół ok. 70, w górę ok. 45... Jakoś udało się dojechać w pierwszej większej grupie, jednak do ucieczki zanotowaliśmy już 3 i pół minuty straty.

Drugi etap miał być dla mnie łatwiejszy, albo może, bardziej pode mnie stworzony. Finisz na 7.5 km podjeździe na Virgen de la Sierra koło miejscowości Cabra. Wcześniej 100 km i dwie krótsze premie górskie. Tempo znów zawrotne, także na ostatnim podjeździe nogi miałem "betonowe" i nie było o czym myśleć. Sukcesem było to, że udało się przejechać cały etap w czołowej grupie.

Z kolei ostatni etap - 6km pętle po Preigo de Cordoba - zapowiadały się dla mnie najtrudniejszym etapem. W kryteriach nie czuje się dobrze. Udało się jednak utrzymać koło głównej grupy i znów z średnią koło 40 km/h dojechać do końca. W generalce dało to 21 miejsce i nie całe 10 minut straty do zwycięzcy. Jest się czego uczyć.

Dorotka również, bardzo ambitnie, chciała startować. Niestety kłopoty żołądkowe uniemożliwiły to. Swoją drogą nie były to zawody dla kobiet, wielu mężczyzn nie dało rady ukończyć wszystkich etapów. W niedzielne popołudnie zwiedziliśmy jeszcze urocze Priego, a cały weekend spędziliśmy w kolejnej willi z sieci Villa de Andalucia.

Teraz mistrzostwa Andaluzji. Będzie ciężko, bo w gardle coś chrupie.

No comments: