Sunday, January 3, 2010

new year's camp

Okres świąteczno-noworoczny złożył się na tyle dobrze, że 3 dni urlopu dały 11 dni laby :) Przynajmniej w sensie psychicznym, bo nie omieszkałem nie wykorzystać tego czasu na pierwszy "obóz" treningowy on-site. Początkowo pogoda nawet pozwalała na dłuższe rowerowe jazdy, potem się zepsuło, a ja dodatkowo nałykałem się mgły i trochę mnie przytkało katarem. Ale i tak wyszło nieźle, przez te 11 dni ponad 600 km na rowerze (z czego 400 w 4 dni po pierwszym dniu Świąt), około 5 godzin biegania i do tego pierwszy wypad na narty.

Jeszcze słowem podsumowania ubiegłego już 2009 roku, rowerowy budzik zatrzymał się na 21746,44 km, czyli praktycznie tyle samo co rok temu. Na obrazku obok mała statystyka kilometrów z 3 ostatnich lat, w których zacząłem się ścigać. Fajnie widać zmianę nastawienia. Od maratonu 600 km w 24h w 2007 roku (lipiec) do pożądnie przepracowanej zimy i większej liczby staratów w tym roku.

No comments: