Thursday, October 22, 2015

szczęśliwa trzynastka

Być może powinna być 31-ka, aczkolwiek obie cyferki przeplatały się nawzajem podczas ostatniego, ciut dłuższego dla nas, weekendu. Urodzinowy czwartek, pomimo że pracujący, został uczczony wczesnym wieczorem szybką czasówką na Fuente de la Reina i zajadaniem się później kilkoma rodzajami tortów przygotowanymi przez Dodusia.

W piątkowy poranek udaliśmy się do naszej ulubionej Grazalemy. Zaliczywszy po drodze wizytę w serwisie Makinon Bikes i krótką przejażdżkę wzdłuż jeziora koło Zahara de la Sierra dotarliśmy mniej więcej na obiad.

Sobotni poranek powitał nas jeszcze słońcem. Pozostało tylko zaciskać kciuki, żeby udało nam się zdążyć zakończyć zawody organizowane przez klub z Grazalemy przed zapowiadanymi ulewami. A same zawody należą do wąskiej grupy tych, w których, od naszego przyjazdu, bierzemy udział co roku. Czyli tym razem już po raz trzeci. Jak do tej pory był to też najbardziej udany dla nas start, gdyż oboje wygraliśmy w naszych kategoriach, a mi dodatkowo udało się być 2-gim w generalce. Szczęście nie opuściło mnie do końca. Padać zaczęło, gdy postawiłem stopę na parkingu przed hotelem... Na Dodusia troszkę pokropiło, ale i tak niewiele, w porównaniu z tym co było później.

Chwilowo tropikalne ulewy miały jednak też swój urok. Feria barw i kolorów stwarzały super warunki fotograficzne. Niedzielę spędziliśmy więc na eksploracji dotąd niewidzianych miejsc w okolicy. Byliśmy w rzymskich ruinach Ancipino, Setenil - miasteczku przyklejonym do skały i na koniec w Ardales, reklamowanego teraz jako brama do Camenito del Rey.

A teraz wciskamy przycisk reset. Na kilka dni jedziemy do Polski - bez rowerów :P.

I zapomniałem. Nasz hotelowy pokój to 13-tka.


No comments: