To już pewne. Przynajmniej na rok jedziemy próbować innego chleba. Gibraltarskiego.
W zeszłym tygodniu miałem ostateczne rozmowy na miejscu, no i koniec końców postanowiliśmy spróbować. Najważniejsze, że we dwoje.
Luksusy bycia bezrobotnym przez jakiś czas pozwalają na załatwianie wszystkiego na miejscu jeszcze w Krakowie i już na układanie rzeczy tam daleko w Hiszpanii.
Także, w tym roku może zdobędziemy jakieś szczyty i przełęcze Sierra Nevada, które widać gdzieś tam daleko, ośnieżone na miejscu.
BTW, zapotrzebowanie na specjalistów jest spore, więc jakby ktoś rozważał różne ciekawe opcje może się odezwać.
No comments:
Post a Comment