Tak naprawdę zaczęło się od Vuetla a Andalucia. Spektakularne dwa finisze pod gorę z rywalizacją między Contadorem i Froomem,a potem finisz wyścigu w Alhaurin de la Torre, który oglądaliśmy na żywo.
A już w ostatni dzień lutego, w Dzień Andaluzji, odbyły się pierwsze zawody z cyklu Masters. Zaczęło się od razu z grubej rury wjazdem na Ermite w Cabrze, zawodami bliźniaczymi do tych, w których braliśmy udział we wrześniu zeszłego roku. Na starcie tłum zawodników, także w 200 osobowym peletonie nie było mi łatwo znaleźć dobre miejsce. Podjazd do prawdziwego podjazdu zbyt łatwy, żeby zrobić większą selekcje i tak, wpadając w wąską drogę wiodącą na szczyt, zaczynało się od razu z lekka stratą do czołówki. Niemniej jednak jeszcze dużo trzeba potrenować. Skończyło się na 17 miejscu open. Dorotka mimo początków kłopotów zdrowotnych druga, wiec przywieźliśmy pierwsze trofeum na nowy rok.

Korzystając z dnia wpadliśmy jeszcze do Torre del Mar, gdzie miał być festiwal lokalnego sera. Jednak jakiś biedny taki był, także po spacerze po plaży wróciliśmy do domu na zasłużoną, domową pizze.